Relacje międzypokoleniowe
Dziś mija dokładnie pięć lat od kiedy już nikt nie zwraca się do mnie „moja wnuczko”. Niezmiennie brakuje mi tego i często wracam myślami do wspomnień. A gdy zostałam mamą, stając się pokoleniem pośredniczącym między najstarszymi a najmłodszą, zwróciłam uwagę jak istotną rolę powinni odegrać rodzice w podtrzymywaniu prawidłowych relacji między dziećmi a dziadkami. Nie ma raczej co liczyć na postawę „samo się ułoży” o ile komuś zależy na tym, by te relacje – obok miłości i przywiązania, charakteryzował szacunek i godność.
Przez 25 lat mojego życia byli ze mną babcia (mama mamy) i dziadek (tata taty). Oboje zmarli w tym samym roku (ich małżonkowie także odeszli w kilkumiesięcznej odległości czasowej, gdy miałam 2 lata). Tak więc bezpośrednie relacje nawiązałam tylko z jedną babcią i jednym dziadkiem. Co prawda dziadek mieszkał na drugim końcu miasta, a babcia 350 kilometrów od nas, jednak obecność żadnego z nich nie była dla mnie codziennością.
Naturalnie nie pamięta się pierwszych lat gdy dziadkowie w szczególny sposób pomagają przy opiece nad nami, małymi wnukami. Potem jednak, gdy przychodzą lata szkole, przeważnie te relacje nabierają innego charakteru. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie jak dużą rolę w moim i brata stosunku do dziadków odegrali nasi rodzice. Uczyć szacunku do dziadków można nie tylko poprzez dawanie przykładu własnym zachowaniem, ale i przypominanie jeśli trzeba o ich imieninach lub innych świętach. Mieliśmy przykazane, by ich nie martwić i nie marudzić im. Oczywiście nie chodziło o to, by relacje były sztywne – czuliśmy się kochani i rozpieszczani – nie byliśmy też jakoś specjalnie strofowani przez rodziców post factum. Po prostu pewne uwagi, przekazywane „na sucho” w domu, siedziały nam z tyłu głowy.
Z perspektywy czasu dostrzegam także, jak duże znaczenie miało stopniowe „wtajemniczanie” w wiedzę o przeszłości rodziny. Tak więc dopiero pod koniec ich życia bądź po ich śmierci, gdy byłam już gotowa na ich przyjęcie, dowiadywałam się o tych najbardziej dramatycznych faktach z życia rodziców moich rodziców (np. kłótniach, chorobach czy innych tragediach rodzinnych). Ale czy dzieciom, by kochać dziadków, jest potrzebna pełna wiedza na ich temat? Choć z biegiem czasu sukcesywnie uzupełniam luki w wiedzy na temat moich przodków, z przyjemnością też tworzę własne, oczywiście pozytywne, legendy na ich temat.
Teraz nasza kolej, by nadać z mężem właściwy charakter relacjom między naszymi rodzicami a córką. Ot, jeden z tysiąca aspektów niełatwego procesu wychowania.